W przeddzień wykonania wyroku żona Nadleśniczego, Irena Bielowska, otrzymała zezwolenie na widzenie się z mężem oraz na odebranie po egzekucji zwłok. Przebywając w celi śmierci Nadleśniczy zdołał napisać trzy listy: do żony oraz małoletnich synów (14 i 11 lat). Listy te miał przy sobie w chwili egzekucji.
List, na którym widnieją plamy krwi, jest wzruszającym testamentem kochającego męża i ojca, wzorowego Polaka i pełnego godności człowieka.
Ale to nie tylko wyznanie wiary, miłości i nadziei umierającego człowieka. Jest to także przesłanie adresowane do następnych pokoleń. Ostatnie słowa Witolda Bielowskiego stały się szczególnie bliskie społeczności gimnazjalnej z Warlubia, która 27 października 2001 r. przybrała jego imię.
Oto treść listu do starszego syna, Piotrusia:
"Kochany mój synku Piotrusiu. Są to moje ostatnie do Ciebie słowa. Odchodzę. Nie
zostawiam Wam majątku, a zostawiam Wam dobre imię. Pamiętaj o mnie - bądź dobrym
Polakiem i uczciwym człowiekiem, dobrym synem i obywatelem. Bóg niech Cię ma w
swojej opiece. Niech Cię prowadzi przez życie. Pomagaj Twojej mamusi i Twemu
młodszemu braciszkowi wedle sił swoich. Żegnam Cię i całuję serdecznie.